adrian piankowski

Na początku wieku w jednej ze stacji telewizyjnych emitowano rozrywkowy program „Dwa światy”. Jego uczestnicy, polegając na decyzjach widzów, przebywali w różnych domach („światach”) lub odpadali z programu.

Odnoszę wrażenie, że zasady tamtego programu doskonale odzwierciedlają polską rzeczywistość. Można bowiem zastanowić się, czy jako naród nie żyjemy właśnie w „dwóch światach”. Funkcjonujemy w wolnym kraju, lecz społeczeństwo jest bardzo delikatne mentalnie i nieskonsolidowane. Polaryzacja – nie tylko polityczna, lecz także światopoglądowa – jest niemal wszechobecna. Jesteśmy często zmuszani, by opowiedzieć się jednoznacznie za jakąś opcją, ale świat nie jest przecież tylko dwukolorowy. Nie wszystko jest albo czarne, albo białe.

Widać to także w piłce nożnej. Mamy w niej łatwość wpadania w totalne skrajności. „Dwa światy” pojawiają się w szkoleniu dzieci i młodzieży. Wszelakie programy szkolenia obejmują w zdecydowanej większości szeroko pojęty futbol selekcyjny. Tymczasem liczba szkoleniowców pracujących w „gorszej”, amatorskiej piłce nożnej jest o wiele większa. Każdy z nich często mówi o rozwoju, samorealizacji i chęciach do pracy. Pytanie, czy trenerzy pracujący u podstaw dostają ku temu odpowiednie bodźce?

Konferencje i staże, w których trenerzy mogą brać udział, najczęściej obejmują jedynie piłkę selekcyjną. Szkoleniowcy otrzymują wielką dawkę wiedzy, tyle tylko, że często… nieprzystającą do warunków, w jakich przychodzi im pracować na co dzień. Na konferencjach Grassroots swoje treningi prezentują zazwyczaj trenerzy młodzieżowych reprezentacji Polski. Trzeba jednak pamiętać, że w małym, wiejskim klubie prowadzący zajęcia szkoleniowiec nie ma do dyspozycji kilku asystentów. To są właśnie „dwa światy”. Trenerzy w małych klubach nie potrzebują pięknych, wzorcowych treningów, ponieważ nie są w stanie ich wprowadzić w swoim miejscu pracy.

Wielu pasjonatów sztuki trenerskiej boryka się z prozaicznymi problemami. Radzą sobie, mimo dużych ograniczeń, nie marudząc. Organizują sparingi, mecze, zarażają pasją do futbolu. To właśnie oni, a nie koordynatorzy w klubach selekcyjnych, wykonują najcięższą pracę. Poświęcają się dla futbolu, często nie otrzymując nic w zamian. Warto to docenić.

Inną kwestią jest podejście do pracy i aura wytwarzana przez szkoleniowców. Nie da się odeprzeć myśli, że w pozytywnym myśleniu i optymizmie mamy jeszcze wielkie deficyty. Piłka nożna to czysta rozrywka, która ma przynosić radość. Na szczęście w najmłodszych kategoriach odeszliśmy od „wynikozy”, jednak da się zauważyć, że koncentracja na osiąganych rezultatach powraca ze zdwojoną siłą w starszych rocznikach. Tymczasem niezwykle istotne jest czerpanie radości z gry w piłkę, ponieważ tylko wówczas możemy wychowywać kreatywnych i odważnych piłkarzy, którzy nie boją się podejmować nieszablonowych i ryzykownych decyzji.

Polscy trenerzy są bardzo dobrze przygotowani merytorycznie, ale chyba merytoryka zbyt mocno wypiera radość i prostotę gry. Pojawia się chora, niepotrzebna presja. Oczywiście rywalizacja nieodzownie łączy się z oczekiwaniami, lecz powinny one mieć swój określony wymiar. Nie powinno być tak, że 12- czy 13-latek, znajdujący się w selekcyjnej akademii, wciąż martwi się, by nie stracić miejsca w klubie. W takich warunkach traci on radość z gry, a co za tym idzie, staje się mniej kreatywny i skory do wybierania odważnych rozwiązań. A nie uwierzę, że nawet w Centralnej Lidze Juniorów nie można grać z fantazją…

Nieżyjący już niestety Grzegorz Miecugow powiedział kiedyś, że „dyskusja polega na słuchaniu”. Te słowa są nadzieją na kompromis, na stworzenie piłki okrągłej, a nie kwadratowej. Polska jest w stanie wychować dobrych technicznie piłkarzy, ale także trenerskich wizjonerów. Musimy jednak żyć w symbiozie, bo wszyscy jesteśmy zależni od siebie. Idźmy w jednym kierunku.