- Treningi
- Ćwiczenia treningowe
- Dieta i odżywki
- Formacje i taktyki
- Kontuzje leczenie
- Psychologia
Jako piłkarz występował między innymi w Betisie Sewilla czy 1. FC Kaiserslautern. Z reprezentacją Chorwacji brał udział w EURO 2004. Dziś Nenad Bjelica prowadzi drużynę Lecha Poznań. Wejście w rundę jego zespół miał imponujące. – Okres przygotowawczy całej drużyny trwa 5 tygodni, więc szkoda mi czasu, by tracić go na bezcelowe bieganie. Wolę poświęcić je na treningi z piłką – mówi w rozmowie z „Asystentem Trenera”.
Nad jakimi elementami pracowaliście podczas obozu na Cyprze i na jakie aspekty zwracał Pan szczególną uwagę?
Pracowaliśmy praktycznie nad wszystkimi aspektami – tymi, które są istotne, gdy jesteśmy przy piłce, a także gdy jej nie posiadamy. Oczywiście poświęcaliśmy także czas na fazę przejścia z obrony do ataku i odwrotnie. Każdy z kluczowych elementów piłki nożnej znalazł się zatem w naszym planie treningowym. Nie mogło też zabraknąć przygotowania fizycznego. Chciałbym jednak nadmienić, że nie zaistniało wyizolowanie motoryki. Jeżeli nawet celem nadrzędnym danej części okresu przygotowawczego była właśnie ona, umiejscawiana była w treningu którejś z podstawowych czterech składowych piłki nożnej. Im więcej aspektów można zmieścić w jednostce treningowej, tym lepiej. Myślę, że przez cały okres przygotowawczy moi zawodnicy przebiegli bez piłki tylko około jednego kilometra. Nigdy nie zapominam o tym, co w futbolu jest najważniejsze. Na okres urlopowy moi zawodnicy dostali plan ośmiu treningów do wykonania indywidualnie. Głównie to właśnie te jednostki opierały się na biegu. Okres przygotowawczy całej drużyny trwa 5 tygodni, więc szkoda mi czasu, by tracić go na bezcelowe bieganie. Wolę poświęcić je na treningi z piłką.
Bardzo ważna w takim przypadku jest świadomość zawodników, że bazę fizyczną muszą w dużej mierze wypracować samodzielnie.
Akurat w tym przypadku nie było to obowiązkiem, zawodnikom nie groziły żadne konsekwencje w wyniku niezrealizowania planu. Miałem oczywiście nad tym kontrolę, ale najistotniejsze było to, aby piłkarze sami wiedzieli, co dla nich najlepsze. Jeśli czegoś nie wykonali, byli po prostu stratni. Większość jednak nie miała z tym problemu. Wszystko zależy od odpowiedzialności. Nawet jeżeli nie miałbym możliwości kontrolowania postępów zawodników w tym okresie, po powrocie do wspólnych zajęć bez większych problemów mógłbym dostrzec, kto jak pracował. To ma później przełożenie na decyzje personalne. Wiadomo, że piłkarz, który solidnie przepracował okres urlopowy, będzie miał przewagę.
Do oceny niezbędne są jakieś testy, czy wystarczy obserwacja na pierwszym treningu?
Wystarczy popatrzeć, jak zawodnicy się prezentują. Co do testów – przed przerwą świąteczną zostały przeprowadzone sprawdziany określające sprawność piłkarzy, po powrocie natomiast już ich nie przeprowadzaliśmy.
Przygotowanie motoryczne czy taktyczne? Na co kładzie Pan większy nacisk w przygotowaniu zespołu?
Biorę pod uwagę wszystko. Fizyczne, techniczne, taktyczne, trening mentalny… Niczego nie można zaniedbać. Staramy się układać ćwiczenia w taki sposób, by łączyć w nich jak najwięcej różnych aspektów. Im więcej ich można wpleść, tym lepiej.
Czy mógłby Pan podzielić się swoją opinią na temat przygotowania zespołu zimą? Na co warto w tym okresie zwrócić uwagę, a co odgrywa mniejszą rolę?
Moim zdaniem nie ma jakiegoś konkretnego elementu, który zimą trzeba szczególnie trenować i koncentrować się na nim kosztem innych. Uważam, że drużyna powinna być przygotowana pod każdym względem, więc każdy aspekt jest równie ważny. To szczególnie ma odniesienie do takiej drużyny jak Lech, która od pierwszej do ostatniej kolejki musi być w najwyższej formie. W takim klubie trener nie może powiedzieć: w najlepszej dyspozycji będziemy za dwa miesiące. Jeżeli będzie tak podchodził, może nie przetrwać tego czasu. Gdy byłem szkoleniowcem Wolfsberger AC, naszym celem było utrzymanie się w lidze. W wyniku tego założenia najważniejsze było pierwsze dziesięć kolejek. Jeśli zespół wystartował dobrze i zebrał trochę punktów, mógł spokojnie patrzeć w przyszłość, grać z mniejszą presją. W okresie przygotowawczym zagraliśmy wtedy dużo meczów kontrolnych i zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Później niestety było już gorzej, bo ze względu na tak częste granie zawodnicy mieli już trochę dość.
Właśnie, od wielu lat toczy się dyskusja na temat rozgrywania ilości sparingów w okresie przygotowawczym, a także wyników w nich uzyskiwanych. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Najważniejsza dla trenera jest klasa sparingpartnerów. Zwykle w pierwszym i ostatnim tygodniu przygotowań zespół rozgrywa spotkania ze słabszymi rywalami, a w międzyczasie z silniejszymi. Jeśli chodzi o wynik, nie ma on większego znaczenia. Trzeba pamiętać, że w środkowym okresie przygotowań zawodnicy są bardzo zmęczeni. Trudno więc wymagać, aby za wszelką cenę wygrywali sparingi. Zależy mi na grze z silnymi przeciwnikami, ale niekoniecznie na wypruwaniu żył dla wygranej w meczu kontrolnych.
Powyższy fragment pochodzi z artykułu „Najlepszym psychologiem musi być sam trener”, w którym Nenad Bjelica odpowiedział na pytania Czytelników „Asystenta Trenera” a także podzielił się środkami treningowymi, które stosuje w swojej pracy w tematach:
Kompletny artykuł znajdziecie w nr 1/2017 (20) czasopisma „Asystent Trenera”.