{jcomments on}Poniżej przedstawiamy analizę taktyki reprezentacji Brazylii podczas Pucharu Konfederacji opublikowaną na łamach Guardiana (www.guardian.co.uk). Autorem tekstu jest Jonathan Wilson.

 

 

Fot. Halden Krog, EPA, www.guardian.co.uk

 

Gra, jaką zaprezentowała Brazylia w pierwszej połowie meczu z Włochami podczas meczu w Pucharze Konfederacji zakończonego zwycięstwem Brazylijczyków 3-0, jedynie potwierdziła to, co było coraz bardziej wymowne w ciągu ostatnich miesięcy: pomimo pragmatycznego podejścia Dungi i jego konfliktów z sztabem kadry, w przyszłe lato Brazylia będzie znowu kandydatem do zdobycia tytułu mistrzowskiego.

 

Remisowy wynik 1-1 z marca tego roku w meczu z Ekwadorem może był przypadkowy, a defensywa grała w tym meczu chaotycznie, ale trzeba pamiętać, że parę dni później Argentyna poległa na wyjeździe z Boliwią 6-1, co tylko pokazuje jaki wpływ na wynik meczu ma wysokość nad poziomem morza, na jakiej zawody są rozgrywane. Od tamtego meczu Brazylijczycy strzelili w kolejnych meczach 3 gole Peru i 4 gole Urugwajowi, po czym wygrali 2-1 z Paragwajem, który jest jednym z ich najgroźniejszych konkurentów w drodze do finałów w przyszłym roku. Więc teraz gdy udział w przyszłorocznych Mistrzostwach Świata jest niemal zapewniony, nie tyle dyskutuje się o przyszłości Dungi, ile o tym, jakim systemem tak właściwie gra jego drużyna.  

 

Odkurzony diament

 

W tegorocznym Pucharze Konfederacji większość europejskich obserwatorów opisuje taktykę Brazylii jako 4-2-3-1, gdzie Luis Fabiano jest napastnikiem, Robinho jest ustawiony po lewej stronie, Kaká na środku jako kreator gry, a Ramires po prawej stronie w tej atakującej trójce zawodników. Gilberto Silva ustawiany jest przed czterema obrońcami, a zawodnik Fiorentiny Felipe Melo obok niego. Pomimo tego sami Brazylijczycy upierają się, że ich ustawienie to tzw. diament.

 

W ich ujęciu Gilberto stanowi podstawę, obok której operują: po prawej Ramires i po lewej Melo - jako tzw. carrileros (skrzydłowi po bokach diamentu), Kaká jest na jego szczycie, a Robinho jest drugim napastnikiem. Na pierwszy rzut oka to wyjaśnienie brzmi absurdalnie, bo na boisku wcale to tak nie wygląda, ale jest jeszcze większa subtelność w tym opisie stosowanym przez samych Brazylijczyków. Gilberto, jako najbardziej defensywny zawodnik z tej czwórki, jest nazywany przez nich „pomocnikiem pierwszej funkcji", Melo jest tym od „drugiej funkcji", a Ramires, jako usposobiony bardziej ofensywnie - tym „trzecim funkcyjnym".

 

Jest również wyjaśnienie tego, że Robinho jest ściągany na lewą stronę. Otóż nie gra on w środku, bo musiałby tam walczyć o miejsce z Kaką i Luisem Fabiano. Co dziwne, wydaje się że na lewej stronie odkrył on „na nowo" lewostronną pozycję atakującą, która była już zajmowana w historii choćby przez Gianniego Rivę w systemie il gioco all'Italiana (dosłownie: gra po włosku) - nieco bardziej ofensywnej wersji catenaccio stosowanej przez Włochów w latach siedemdziesiątych. Tak naprawdę Robinho został zamieniony w fałszywego skrzydłowego z systemu 4-3-3, a przy atakach lewą stroną przemieszcza się do środka - tak jak Riva za czasów Giacinto Facchettiego zmieniał się z gracza defensywnego w ofensywnego we włoskim systemie gry.

 

A gdy już się to zauważy, staje się jasne, że Ramires, który rozgrywa fantastyczny turniej oferując zwinność i energię na prawym skrzydle, może być uznany za nowoczesną wersję tzw. tornante (dosłownie: powracający), który tak jak Jair w Interze trenowanym przez Helenio Herrerę, jest skrzydłowym, który się cofa w razie potrzeby do defensywy. Pomijając fakt, że czwórka brazylijskich obrońców gra raczej w linii, każdy włoski kibic w średnim wieku może grę tej reprezentacji Brazylii ocenić jako reinkarnację systemu il gioco all'Italiana. W tym sensie Brazylia jest jakby taktycznym testem Rorschacha - w którym każdy widzi to, co chce zobaczyć.

 

Te rozważania prowadzą do pytania o to, czy skoro wszystko jest kwestią interpretacji, to czy jest sens w szukaniu nazwy dla takiej formacji? Jest, bo daje wyobrażenie o jej podstawowym kształcie, przy czym trzeba być zawsze świadomym różnic w systemach gry, które to systemy z pozoru wydają się takie same. I tak na przykład jednym z poważnych zarzutów względem futbolu brytyjskiego w minionych latach może być to, że to właśnie formacja decydowała o grze: zawodnicy, zamiast grać role indywidualności, których taktyczne zadania muszą wychodzić z podstawowych ram systemu, byli wtłoczeni w uprzednio przewidziane miejsca w boisku.

 

A wiec nazywanie obecnego systemu Brazylijczyków diamentem jest tak samo anachroniczne, jak działanie prasy brytyjskiej w latach pięćdziesiątych, która podawała taktyczne rozstawienie drużyn w systemie 2-3-5. Czyli w systemie, który wyszedł z użycia jakieś trzy dekady wcześniej. Zatem opis systemu gry jako 4-2-3-1 wcale wszystkiego nie mówi. Nie mówi przede wszystkim dlatego, że brazylijskie 4-2-3-1 różni się od wersji europejskiej bardzo - a dzieje się tak z powodu tego, że ewoluował inną ścieżką.

 

Rozwój brazylijskiego systemu

 

Europejski system 4-2-3-1 wywodzi się z systemu 4-4-2. Jeden napastnik jest usunięty, a role pomocników stają się bardziej zdefiniowane: gracze boczni są bardziej ofensywni, a gracze centralni częściej się cofają, chociaż gracze boczni nadal odpowiadają za stopowanie ataków bocznych obrońców drużyny przeciwnej.

 

Jednakże w Brazylii przez wiele lat podstawowym systemem był 4-2-2-2. Najdobitniej Brazylijczycy pokazali to światu w roku 1982, gdy Falcao i Cerezo grali jako cofnięci rozgrywający za Zico i Socratesem (ochrzczono to rozwiązanie magicznym kwadratem). Po krótkim flircie z systemem 3-5-2 gdy w 1990 roku trenerem był Lazaroni, system 4-2-2-2 wrócił w o wiele bardziej defensywnej postaci na Mistrzostwach Świata w 1994 r., kiedy Dunga, dziś selekcjoner, grał obok Marcio Santosa z tyłu pomocy, a Zinho i Mazinho grali przed nimi jako trequartistas, a Bebeto i Romario grali jako napastnicy.

 

Ewolucja tego systemu w 4-2-3-1 dokonała się poprzez wycofanie jednego z napastników na skrzydło - i również na skrzydło przesunięty został jeden z trequartistas - a w przypadku Ramiresa również nieco do tyłu. W ten sposób Robinho jest atakującym zawodnikiem grającym po lewej stronie (tak jak Riva), podczas gdy w europejskiej odmianie tego systemu w tym miejscu grałby skrzydłowy lub pomocnik. Jak dotąd w tym turnieju Robinho ani przez chwilę nie dał poznać, ze ma jakiekolwiek obowiązki defensywne.

 

To może być problemem gdy naprzeciwko niego pojawi się prawy obrońca z wyraźnymi ciągotami do ataku - taki jak Maicon (który w Pucharze Konfederacji sprawia wrażenie gracza o wiele bardziej kompletnego niż Dani Alves), ale generalnie takie ustawienie wygląda obiecująco. Ramires, który właśnie przechodzi z Cruzeiro do Benfiki, szarpie prawą stroną i pozwala Melo jako bardziej wysuniętemu z dwóch defensywnych obrońców, na skupieniu się na grze na lewej stronie, przy czym Gilberto pozostaje w środku.

 

To jest dość śmiały system - intuicyjnie kontrujący biorąc pod uwagę reputację Dungi - ale wspaniałą korzyścią płynącą z tego systemu jest właśnie pozycja Robinho. Jako cofnięty na lewą stronę napastnik w naturalny sposób staje się kryty przez jednego z zawodników przeciwnika. Pamiętając, że jeden z pomocników przeciwnika będzie próbował powstrzymać Kakę, inny przesunie się aby stopować Robinho, przez co odsłoni się prawa strona, którą szturmować będą Maicon i Ramires. Ale niezależnie od tego, czy Robinho będzie grał naprzeciwko centralnego defensywnego pomocnika czy naprzeciwko obrońcy: przy obecnej tendencji do zatłoczenia placu gry w ten sposób Robinho odkrył (lub odkrył na nowo) dla siebie nową niszę możliwości.

 

Ostateczne pytanie dla europejskich drużyn

 

Oczywiście atakowanie skrzydłami jest bardzo na czasie. Jak wyjaśnił Sir Alex Ferguson: „Gdy gracz ofensywny atakuje ze skrzydła w kierunku centrum, jest o wiele bardziej niebezpieczny. Śmiesznie wygląda gdy widzę, jak gracze atakujący zaczynają prowadzić piłkę ze środka i oddalają się od bramki. Napastnicy schodzący do środka są o wiele bardziej niebezpieczni, tak sądzę. Kiedy Henry grał jako napastnik, albo gdy czasami tak był ustawiony Rooney, zawsze próbowali uciec obrońcom i wytworzyć wolną przestrzeń poprzez przesunięcie się z piłką z centrum na skrzydła - a przez to tak naprawdę stawali się mniej groźni".

 

Zawsze powstaje większe zagrożenie, gdy boczny zawodnik ofensywny współpracuje z ofensywnie usposobionym bocznym obrońcą. Najbardziej oczywistym przykładem jest schodzenie do środka przez Lionela Messiego gdy nadciąga za nim Dani Alves, ale podobnie wygląda to np. w reprezentacji Rosji, gdzie Andriej Arszawin jest wspierany przez Aleksandra Anjukowa lub Jurija Żirkowa. Było to również jedną z najsilniejszych broni Chorwatów wykonaniu Danijela Pranjica z Ivana Rakitica na lewej flance - przynajmniej do czasu, gdy w meczu Chorwacji z Anglią w Zagrzebiu Fabio Capello przejrzał taktykę Chorwatów i przesunął Theo Walcotta na prawą stronę.

 

Wydaje się, że trzeba odważnego trenera, żeby uznać ustawienie Robinho za bluff i zachęcić swojego prawego obrońcę do zignorowania go i parcia naprzód, ale tak naprawdę to może być najlepszy sposób, żeby poradzić sobie z rolą Robinho. Albo też trzeba drużyny grającej tak, jak zagrała Chelsea w Barcelonie, z trzema bardzo cofniętymi środkowymi pomocnikami. Lub też trzeba zagrać z prawym obrońcą obarczonym jedynie defensywnymi obowiązkami. Ale to jest chyba największą siłą drużyny Dungi - że brazylijska interpretacja systemu 4-2-3-1 stawia pytania, na które europejskie drużyny nie są przyzwyczajone odpowiadać.

 

Jak wspomnieliśmy na wstępie, oryginalny tekst pochodzi ze strony www.guardian.co.uk a jego autorem jest Jonathan Wilson. Tłumaczeniem na język polski zajął się Darson.

 

Serdecznie zapraszamy do komentowania tego materiału!